Prywatne
Rok wydania: 2021
Okładka: Miękka
Stan: Używane
Gatunek: Biografie i autobiografie
Opis
Tylko nie mów mamie Toni Maguire
Stan dobry widoczny na zdjęciach
Toni Maguire
Tytuł oryginału: Don't Tell Mummy
Tłumaczenie: Julia Wolin
Ilość stron: 304
Rodzaj: oprawa miękka, wyd. kieszonkowe
Format: 110x175
Data wydania: 2021
EAN: 978*****74089
MIĘDZYNARODOWY BESTSELLER SPRZEDANY W 1,5 MILIONIE EGZEMPLARZY
Miłość mamy dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Byłam pewna, że każe mu przestać. Ale nie kazała.
Matka i córka. Nie widziały się od lat. Teraz Toni czuwa przy umierającej matce i czeka na prośbę o przebaczenie... Patrzy na matkę i widzi siebie – małą, śliczną Antoinette, dziewczynkę, którą była. I o której wspomnienie musiała ukryć głęboko w niepamięci. Żeby móc dalej żyć...
Pierwsze lata życia Antoinette to idylla, z dystyngowaną matką i kochającą babcią. Ale wszystko się zmienia, kiedy tata wraca z wojska. Zaczyna się koszmar.
Toni ma sześć lat, gdy po raz pierwszy tatuś całuje ją... Nie tak jak ojciec całuje córkę.
– Tylko nie mów mamie – ostrzega – bo przestanie cię kochać.
Jednak dziecko mówi mamie.
A matka nie chce nawet o tym słyszeć...
Od tej chwili Toni musi mieć z tatusiem wspólną „tajemnicę”… Przez osiem lat…
A kiedy prawda wreszcie wychodzi na jaw, dziewczynka zostaje potępiona, wtrącona w otchłań depresji i autodestrukcji.
Nadzieję i siłę musi znaleźć sama w sobie.
Tylko nie mów mamie, tragiczna historia jej dzieciństwa, przebaczenia sobie samej i triumfu nad przeszłością, przypomina niewiarygodną wręcz powieść z najwyższej półki: napisaną pięknym językiem, przejmującą i wzruszającą.
Wstrząsająca autobiografia, wydana w 12 krajach, w Anglii i we Francji zajmowała przez wiele tygodni 1. miejsce na listach bestsellerów. Doczekała się kontynuacji Kiedy tata powraca.
TONI MAGUIRE przezwyciężyła traumę dzieciństwa i młodości. Po sukcesie jej autobiografii wykorzystuje swój talent literacki pisząc biografie skrzywdzonych kobiet.
Rozdział 1
Dom na cichych przedmieściach Belfastu niczym się nie wyróżniał. Imponujący budynek z czerwonej cegły stał na uboczu, cofnięty od drogi, otoczony pięknymi ogrodami. Wyglądał jak każdy inny dom zamieszkany przez dużą rodzinę. Numer na bramie potwierdził, że to właściwy adres, gdy spojrzałam – żeby jeszcze raz się upewnić – na kartkę, którą trzymałam w ręce.
Nie byłam w stanie już dłużej zwlekać, podniosłam walizkę, którą taksówkarz postawił na chodniku, przeszłam kilka kroków ścieżką i otworzyłam drzwi.
– Nazywam się Toni Maguire – powiedziałam do całkiem zwyczajnie ubranej kobiety w recepcji. – Jestem córką Ruth Maguire.
Popatrzyła na mnie z ciekawością.
– Tak. Pani matka powiedziała nam rano, że pani przyjedzie. Nie wiedzieliśmy, że ma córkę.
Oczywiście, że nie, pomyślałam, zdziwiłabym się, gdybyście wiedzieli.
– Proszę, zaprowadzę panią. Czeka na panią.
Szybkim krokiem poprowadziła mnie korytarzem do ładnej czteroosobowej sali. Szłam za nią, kryjąc emocje.
Cztery stare kobiety leżały w fotelach ustawionych przed szafkami nocnymi. Trzy szafki były zastawione zdjęciami ukochanych osób, ale czwarta, ta należąca do mojej matki, była pusta. Poczułam znajome ukłucie bólu. Ani jednego wystawionego zdjęcia z mojego wczesnego dzieciństwa.
Siedziała w fotelu, z kocem na kolanach i stopami na podnóżku. To już nie była ta mocna, dobrze zbudowana kobieta, która jeszcze rok temu, podczas mojej ostatniej wizyty w Irlandii, nadal wyglądała o dziesięć lat młodziej, niżby sugerował jej akt urodzenia. Tamtą kobietę zastąpiła ta skurczona, krucha staruszka, która wyglądała na śmiertelnie chorą.
Jej ciemnozielone oczy, które tak często rozbłyskiwały gniewem, teraz wypełniły się łzami, gdy wyciągnęła do mnie ręce. Upuściłam torby na podłogę i weszłam w jej objęcia. Pierwszy raz od lat moja matka i ja przytuliłyśmy się i moja uśpiona miłość odżyła.
– Przyjechałaś, Toni – szepnęła.
– Przyjechałabym wcześniej, gdybyś poprosiła – powiedziałam łagodnie, porażona dotykiem wychudzonych ramion, których kości czułam pod szlafrokiem.
Podbiegła pielęgniarka, poprawiła koc na kolanach matki, a potem odwróciła się do mnie i uprzejmie spytała, jak mi minęła podróż z Londynu.
– Całkiem dobrze – powiedziałam. – To tylko trzy godziny.
Z wdzięcznością wzięłam od niej filiżankę, a potem intensywnie wpatrywałam się w herbatę, żeby się jakoś pozbierać i nie zdradzić, jakim szokiem była dla mnie kruchość mojej matki. Wiedziałam, że już wcześniej przyjmowano ją do hospicjum, żeby ustawić jej leczenie przeciwbólowe, ale wiedziałam też, że ta wizyta będzie ostatnia.
Poinformowany o moim przyjeździe lekarz mojej matki przyszedł się ze mną przywitać. Był młody, miał przyjemną aparycję i szeroki uśmiech.
– Ruth – zapytał – jesteś szczęśliwa, że córka przyjechała?
– Jestem bardzo szczęśliwa – odparła typowym dla niej tonem damy i tak beznamiętnie, jakby mówiła o pogodzie.
Kiedy spojrzał na mnie, zobaczyłam w jego oczach to samo zainteresowanie, które widziałam w oczach recepcjonistki.
– Czy mogę do pani mówić „Toni”? Tak mówi pani matka.
– Oczywiście.
– Chciałbym zamienić z panią kilka słów, gdy skończy pani herbatę. Proszę zejść do mojego gabinetu. Pielęgniarka wskaże drogę.
Raz jeszcze uśmiechnął się krzepiąco do mojej matki i wyszedł.
Przeciągnęłam jeszcze kilka minut, popijając herbatę, żeby opóźnić to, co czułam, że będzie trudnym spotkaniem, ale w końcu poszłam dowiedzieć się, o czym chce ze mną porozmawiać.
Gdy weszłam, zaskoczyło mnie, że obok niego siedzi inny mężczyzna w zwyczajnym ubraniu; tylko koloratka zdradzała jego profesję. Usiadłam na jedynym wolnym krześle i popatrzyłam na lekarza, starając się nadać twarzy spokojny wyraz. Czekałam, aż on rozpocznie rozmowę. Kiedy łagodnie zaczął wyjaśniać sytuację, serce mi się ścisnęło. Zdałam sobie sprawę, że on oczekuje ode mnie odpowiedzi; odpowiedzi, których nie chciałam udzielić, bo to zmusiłoby mnie do otwarcia tych szuflad pamięci, w których zamknęłam upiora swojego dzieciństwa.
– Są pewne problemy z leczeniem pani matki – Mamy nadzieję, że będzie pani mogła pomóc je nam zrozumieć. Terapia bólu nie przynosi oczekiwanych efektów. A, szczerze mówiąc, pani matka dostaje już najwyższą dawkę, jaką możemy jej przepisać. – Zamilkł i czekał na moją reakcję. Nie doczekał się, więc mówił dalej: – W ciągu dnia współpracuje z personelem, pozwala zawieźć się do naszej kawiarni, wykazuje zainteresowanie swoim wyglądem i ma dobry apetyt. Problem pojawia się w nocy.
Znów zamilkł, a ja nadal zachowywałam neutralny wyraz twarzy; jeszcze niegotowa zdradzać czegokolwiek. Po kilku sekundach mówił dalej, ale już z mniejszym przekonaniem.
– Pani matka jest w nocy bardzo niespokojna. Budzi się roztrzęsiona i odczuwa ból większy, niż naszym zdaniem powinna. Można by pomyśleć, że walczy z działaniem leków.
To godziny złych duchów, pomyślałam. O, jakże dobrze znam takie godziny, kiedy traci się kontrolę nad myślami, a na powierzchnię wydostają się najczarniejsze wspomnienia, budzą nas i rzucają na pastwę rozpaczy, gniewu, strachu, a nawet poczucia winy. Ja mogę wtedy wstać z łóżka, zaparzyć filiżankę herbaty, poczytać albo posłuchać muzyki. Ale co teraz może zrobić moja matka, żeby uciszyć mroczne myśli?
– Dwa razy prosiła pielęgniarkę o wezwanie księdza. Ale – tu odwrócił się do siedzącego obok mężczyzny – mój przyjaciel powiedział mi, że kiedy przyjeżdżał, zmieniała zdanie i nie chciała z nim rozmawiać.
Ksiądz pokiwał głową na potwierdzenie tych słów i poczułam, że dwie pary oczu wpatrują się we mnie, szukając odpowiedzi. Tym razem to ksiądz przerwał ciszę, pochylił się nad stołem i zapytał:
– Toni, czy jest coś, o czym wiesz, a co może nam pomóc twojej matce?
Widziałam w jego twarzy szczerą troskę, dlatego ostrożnie dobierałam słowa.
– Myślę, że wiem, czemu moja matka jest niespokojna w nocy. Ona wierzy w Boga. Wie, że spotka się z Nim niedługo, i sądzę, że bardzo boi się umierania. Chciałabym jej pomóc, ale niewiele mogę zrobić. Mam nadzieję, że dla własnego dobra znajdzie w sobie siłę, żeby z księdzem porozmawiać.
Lekarz wyglądał na zakłopotanego.
– Chce pani powiedzieć, że pani matka ma coś na sumieniu?
Pomyślałam o tym, jak wielu rzeczy z przeszłości może czuć się winna, i zastanawiałam się, czy te wspomnienia ją dręczą. Walczyłam, żeby nie okazać tych myśli, ale mimowolnie westchnęłam.
– Na pewno ma. Powinna mieć. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek przyzna, że zrobiła coś złego. Do tej pory nigdy nie przyznała.
Lekarz był zaskoczony.
– Cóż, to bez wątpienia wpływa na działanie środków przeciwbólowych. Kiedy umysł wydaje się tak niespokojny jak umysł pani matki, skuteczność działania leków jest obniżona.
– Będziecie więc musieli poświęcić tej sprawie i mojej matce więcej uwagi – powiedziałam gwałtowniej, niż zamierzałam, bo poczucie bezradności narastało we mnie. Po tych słowach wróciłam na oddział do matki.
Kiedy weszłam, poczułam na sobie jej wzrok.
Stan dobry widoczny na zdjęciach
Toni Maguire
Tytuł oryginału: Don't Tell Mummy
Tłumaczenie: Julia Wolin
Ilość stron: 304
Rodzaj: oprawa miękka, wyd. kieszonkowe
Format: 110x175
Data wydania: 2021
EAN: 978*****74089
MIĘDZYNARODOWY BESTSELLER SPRZEDANY W 1,5 MILIONIE EGZEMPLARZY
Miłość mamy dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Byłam pewna, że każe mu przestać. Ale nie kazała.
Matka i córka. Nie widziały się od lat. Teraz Toni czuwa przy umierającej matce i czeka na prośbę o przebaczenie... Patrzy na matkę i widzi siebie – małą, śliczną Antoinette, dziewczynkę, którą była. I o której wspomnienie musiała ukryć głęboko w niepamięci. Żeby móc dalej żyć...
Pierwsze lata życia Antoinette to idylla, z dystyngowaną matką i kochającą babcią. Ale wszystko się zmienia, kiedy tata wraca z wojska. Zaczyna się koszmar.
Toni ma sześć lat, gdy po raz pierwszy tatuś całuje ją... Nie tak jak ojciec całuje córkę.
– Tylko nie mów mamie – ostrzega – bo przestanie cię kochać.
Jednak dziecko mówi mamie.
A matka nie chce nawet o tym słyszeć...
Od tej chwili Toni musi mieć z tatusiem wspólną „tajemnicę”… Przez osiem lat…
A kiedy prawda wreszcie wychodzi na jaw, dziewczynka zostaje potępiona, wtrącona w otchłań depresji i autodestrukcji.
Nadzieję i siłę musi znaleźć sama w sobie.
Tylko nie mów mamie, tragiczna historia jej dzieciństwa, przebaczenia sobie samej i triumfu nad przeszłością, przypomina niewiarygodną wręcz powieść z najwyższej półki: napisaną pięknym językiem, przejmującą i wzruszającą.
Wstrząsająca autobiografia, wydana w 12 krajach, w Anglii i we Francji zajmowała przez wiele tygodni 1. miejsce na listach bestsellerów. Doczekała się kontynuacji Kiedy tata powraca.
TONI MAGUIRE przezwyciężyła traumę dzieciństwa i młodości. Po sukcesie jej autobiografii wykorzystuje swój talent literacki pisząc biografie skrzywdzonych kobiet.
Rozdział 1
Dom na cichych przedmieściach Belfastu niczym się nie wyróżniał. Imponujący budynek z czerwonej cegły stał na uboczu, cofnięty od drogi, otoczony pięknymi ogrodami. Wyglądał jak każdy inny dom zamieszkany przez dużą rodzinę. Numer na bramie potwierdził, że to właściwy adres, gdy spojrzałam – żeby jeszcze raz się upewnić – na kartkę, którą trzymałam w ręce.
Nie byłam w stanie już dłużej zwlekać, podniosłam walizkę, którą taksówkarz postawił na chodniku, przeszłam kilka kroków ścieżką i otworzyłam drzwi.
– Nazywam się Toni Maguire – powiedziałam do całkiem zwyczajnie ubranej kobiety w recepcji. – Jestem córką Ruth Maguire.
Popatrzyła na mnie z ciekawością.
– Tak. Pani matka powiedziała nam rano, że pani przyjedzie. Nie wiedzieliśmy, że ma córkę.
Oczywiście, że nie, pomyślałam, zdziwiłabym się, gdybyście wiedzieli.
– Proszę, zaprowadzę panią. Czeka na panią.
Szybkim krokiem poprowadziła mnie korytarzem do ładnej czteroosobowej sali. Szłam za nią, kryjąc emocje.
Cztery stare kobiety leżały w fotelach ustawionych przed szafkami nocnymi. Trzy szafki były zastawione zdjęciami ukochanych osób, ale czwarta, ta należąca do mojej matki, była pusta. Poczułam znajome ukłucie bólu. Ani jednego wystawionego zdjęcia z mojego wczesnego dzieciństwa.
Siedziała w fotelu, z kocem na kolanach i stopami na podnóżku. To już nie była ta mocna, dobrze zbudowana kobieta, która jeszcze rok temu, podczas mojej ostatniej wizyty w Irlandii, nadal wyglądała o dziesięć lat młodziej, niżby sugerował jej akt urodzenia. Tamtą kobietę zastąpiła ta skurczona, krucha staruszka, która wyglądała na śmiertelnie chorą.
Jej ciemnozielone oczy, które tak często rozbłyskiwały gniewem, teraz wypełniły się łzami, gdy wyciągnęła do mnie ręce. Upuściłam torby na podłogę i weszłam w jej objęcia. Pierwszy raz od lat moja matka i ja przytuliłyśmy się i moja uśpiona miłość odżyła.
– Przyjechałaś, Toni – szepnęła.
– Przyjechałabym wcześniej, gdybyś poprosiła – powiedziałam łagodnie, porażona dotykiem wychudzonych ramion, których kości czułam pod szlafrokiem.
Podbiegła pielęgniarka, poprawiła koc na kolanach matki, a potem odwróciła się do mnie i uprzejmie spytała, jak mi minęła podróż z Londynu.
– Całkiem dobrze – powiedziałam. – To tylko trzy godziny.
Z wdzięcznością wzięłam od niej filiżankę, a potem intensywnie wpatrywałam się w herbatę, żeby się jakoś pozbierać i nie zdradzić, jakim szokiem była dla mnie kruchość mojej matki. Wiedziałam, że już wcześniej przyjmowano ją do hospicjum, żeby ustawić jej leczenie przeciwbólowe, ale wiedziałam też, że ta wizyta będzie ostatnia.
Poinformowany o moim przyjeździe lekarz mojej matki przyszedł się ze mną przywitać. Był młody, miał przyjemną aparycję i szeroki uśmiech.
– Ruth – zapytał – jesteś szczęśliwa, że córka przyjechała?
– Jestem bardzo szczęśliwa – odparła typowym dla niej tonem damy i tak beznamiętnie, jakby mówiła o pogodzie.
Kiedy spojrzał na mnie, zobaczyłam w jego oczach to samo zainteresowanie, które widziałam w oczach recepcjonistki.
– Czy mogę do pani mówić „Toni”? Tak mówi pani matka.
– Oczywiście.
– Chciałbym zamienić z panią kilka słów, gdy skończy pani herbatę. Proszę zejść do mojego gabinetu. Pielęgniarka wskaże drogę.
Raz jeszcze uśmiechnął się krzepiąco do mojej matki i wyszedł.
Przeciągnęłam jeszcze kilka minut, popijając herbatę, żeby opóźnić to, co czułam, że będzie trudnym spotkaniem, ale w końcu poszłam dowiedzieć się, o czym chce ze mną porozmawiać.
Gdy weszłam, zaskoczyło mnie, że obok niego siedzi inny mężczyzna w zwyczajnym ubraniu; tylko koloratka zdradzała jego profesję. Usiadłam na jedynym wolnym krześle i popatrzyłam na lekarza, starając się nadać twarzy spokojny wyraz. Czekałam, aż on rozpocznie rozmowę. Kiedy łagodnie zaczął wyjaśniać sytuację, serce mi się ścisnęło. Zdałam sobie sprawę, że on oczekuje ode mnie odpowiedzi; odpowiedzi, których nie chciałam udzielić, bo to zmusiłoby mnie do otwarcia tych szuflad pamięci, w których zamknęłam upiora swojego dzieciństwa.
– Są pewne problemy z leczeniem pani matki – Mamy nadzieję, że będzie pani mogła pomóc je nam zrozumieć. Terapia bólu nie przynosi oczekiwanych efektów. A, szczerze mówiąc, pani matka dostaje już najwyższą dawkę, jaką możemy jej przepisać. – Zamilkł i czekał na moją reakcję. Nie doczekał się, więc mówił dalej: – W ciągu dnia współpracuje z personelem, pozwala zawieźć się do naszej kawiarni, wykazuje zainteresowanie swoim wyglądem i ma dobry apetyt. Problem pojawia się w nocy.
Znów zamilkł, a ja nadal zachowywałam neutralny wyraz twarzy; jeszcze niegotowa zdradzać czegokolwiek. Po kilku sekundach mówił dalej, ale już z mniejszym przekonaniem.
– Pani matka jest w nocy bardzo niespokojna. Budzi się roztrzęsiona i odczuwa ból większy, niż naszym zdaniem powinna. Można by pomyśleć, że walczy z działaniem leków.
To godziny złych duchów, pomyślałam. O, jakże dobrze znam takie godziny, kiedy traci się kontrolę nad myślami, a na powierzchnię wydostają się najczarniejsze wspomnienia, budzą nas i rzucają na pastwę rozpaczy, gniewu, strachu, a nawet poczucia winy. Ja mogę wtedy wstać z łóżka, zaparzyć filiżankę herbaty, poczytać albo posłuchać muzyki. Ale co teraz może zrobić moja matka, żeby uciszyć mroczne myśli?
– Dwa razy prosiła pielęgniarkę o wezwanie księdza. Ale – tu odwrócił się do siedzącego obok mężczyzny – mój przyjaciel powiedział mi, że kiedy przyjeżdżał, zmieniała zdanie i nie chciała z nim rozmawiać.
Ksiądz pokiwał głową na potwierdzenie tych słów i poczułam, że dwie pary oczu wpatrują się we mnie, szukając odpowiedzi. Tym razem to ksiądz przerwał ciszę, pochylił się nad stołem i zapytał:
– Toni, czy jest coś, o czym wiesz, a co może nam pomóc twojej matce?
Widziałam w jego twarzy szczerą troskę, dlatego ostrożnie dobierałam słowa.
– Myślę, że wiem, czemu moja matka jest niespokojna w nocy. Ona wierzy w Boga. Wie, że spotka się z Nim niedługo, i sądzę, że bardzo boi się umierania. Chciałabym jej pomóc, ale niewiele mogę zrobić. Mam nadzieję, że dla własnego dobra znajdzie w sobie siłę, żeby z księdzem porozmawiać.
Lekarz wyglądał na zakłopotanego.
– Chce pani powiedzieć, że pani matka ma coś na sumieniu?
Pomyślałam o tym, jak wielu rzeczy z przeszłości może czuć się winna, i zastanawiałam się, czy te wspomnienia ją dręczą. Walczyłam, żeby nie okazać tych myśli, ale mimowolnie westchnęłam.
– Na pewno ma. Powinna mieć. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek przyzna, że zrobiła coś złego. Do tej pory nigdy nie przyznała.
Lekarz był zaskoczony.
– Cóż, to bez wątpienia wpływa na działanie środków przeciwbólowych. Kiedy umysł wydaje się tak niespokojny jak umysł pani matki, skuteczność działania leków jest obniżona.
– Będziecie więc musieli poświęcić tej sprawie i mojej matce więcej uwagi – powiedziałam gwałtowniej, niż zamierzałam, bo poczucie bezradności narastało we mnie. Po tych słowach wróciłam na oddział do matki.
Kiedy weszłam, poczułam na sobie jej wzrok.
ID: 929063424
xxx xxx xxx
Dodane 21 lipca 2025
Tylko nie mów mamie Toni Maguire
Tylko przedmiot
19 zł
Przedmiot z Pakietem Ochronnym
Lokalizacja
Zwroty
Pakiet Ochronny
Zwróć przedmiot, jeśli jest uszkodzony lub niezgodny z opisem. Zgłoś problem do 24 h od otrzymania przedmiotu. Szczegóły