Philippe zimą został wyrzucony na działki we Wrocławiu przy ulicy Długiej. Chodził i głośno płakał, nawet jedzenie go nie interesowało, nie bał się niechętnych mu działkowych dzikusów, płakał, bo zgubił domek. Łzy z czasem wyschły, ale smutek pozostał. I dawne nawyki też, że człowiek jest dobry, jedzenia nie zabraknie. Teraz jest bezpieczny w kociarni- choć nadal najpierw się bawi, potem pomyśli. Jeśli macie sporo czasu i ochoty na domowe zabawy, albo macie trochę znudzonego kota lub małego psiaka, to Philippe będzie do was pasował. Berek, bieg przez przeszkody, ganianie za myszką, wszystkie chwyty dozwolone, zabawa trwa.
Philippe chętnie pójdzie do domu niewychodzącego, bo jak się rzekło, Philippe najpierw działa, potem myśli, więc osiatkowany balkon czy okno musi być.