Paczusia – nasz nowy podopieczny.
Paczusia żyła pod jednym z okolicznych wiejskich sklepów od pół roku.
Różnie ludzie mówili: ma dom i przychodzi, bo ją tam dokarmiają; nie ma domu.
Kot zadbany, sierść błyszcząca, miły, łasił się i mruczał.
Ciągle siedział w naszych głowach, ale ciągle były pilniejsze przypadki.
Aż do dziś.
Dziś, jak codziennie, pojechaliśmy sprawdzić, czy ma jedzonko i wodę, a kot leżał pod paczkomatem, zmarznięty, ledwo żywy.
Łzy zaczęły lecieć same, nie zdążyliśmy, zawiedliśmy...
Ale po chwili dotarło do nas ciche mruczenie, żyje!
Tym razem nie było pilniejszego przypadku, zabraliśmy kota pod pachę i do auta.
Ale co dalej?
U nas nie ma miejsca na kota z ulicy, mamy chorą Lusię, Ziemniaczka po poważnej operacji i dwa kocury po kastracji,nie mamy gdzie zrobić kwarantanny.
Znaleźliśmy awaryjny DT na dwa tygodnie.
Szukamy pilnie miejsca na później.
Domu stałego najlepiej, a jak nie, to chociaż DT!

Paczusia jest zdrowa, testy fiv/felv ujemne.

Obowiązuje procedura adopcyjna, a domek musi być niewychodzący.

Kontakt :

Ania - 69*****09

Maja- 51*****13