Prywatne
Wiek: Zwierzę dorosłe
Płeć: Samica
Opis
Moli... Mam trzy tygodnie na znalezienie dla niej domu. Potem Moli wyruszy z transportem zwierząt przenoszonych do innego schroniska i stracę ją z oczu. Dużo czasu musiało upłynąć, żeby choć trochę mi zaufała. Czy ktoś zaopiekuje się nią w nowym miejscu? Ile swojego życia będzie musiała Moli znowu poświęcić na adaptację do kolejnych ścian schroniska?
Wpatrzona, jak zaczarowana w ściany schroniska, Moli. Dni wypełnione szukaniem w tych murach znaku życia, bo przecież gdzieś jest życie. Gdzieś, za tymi murami jest życie...
W schroniskowej kociarni poznałam różne koty. Każdy z nich inaczej radzi sobie z trudami życia w schronisku. Są takie, które przyklejają się do człowieka, jak dzieci w bidulu, prosząc o uwagę. Wdrapują się na kolana i przytulają, prosząc: zabierz mnie ze sobą. Są też koty z początku nieufne, ale przy odrobinie cierpliwości i one uczą się, że dotyk jest dobry, a człowiek może dać chwilę wytchnienia od schroniskowej monotonii i samotności. Ale są i takie koty, które kompletnie nie potrafią się odnaleźć.
Sprawdziłam, pierwsze zdjęcia Moli zrobiłam na początku marca tego roku. Od tego czasu, postów adopcyjnych doczekały się nawet koty, które trafiły do kociarni dużo później. Ale nie ona. Dlaczego? Bo Moli robi wszystko, żeby być niewidzialną. Chowa się. Długo uciekała przede mną i każda próba zbliżenia się, kończyła się niepowodzeniem. Moli ma swoje ulubione miejsce w kociarni. To róg woliery. Wciska się w kąt i nie, nie obserwuje kociarnianego życia. Moli siada tyłem do świata, wbija wzrok w beton i zamiera. Bo wtedy jest szansa, że nikt jej nie zauważy. Że świat da jej spokój i pozwoli drętwieć w samotności.
Żeby nie było, że nie ma żadnej nadziei, jest, malutka. Moli pozwala mi podejść, jeśli jestem ostrożna, nie robię gwałtownych ruchów i jeśli w pobliżu nie ma innego kota, ani człowieka. I choć kotka wciąż kuli się pod moim dotykiem, to mogę ją pogłaskać po główce. Moli uczy mnie cierpliwości, wiem, że nie mogę naciskać, że to ona wyznacza tempo. Nie ucieka już przede mną, więc czasem po prostu siedzę na schodkach kociarni i ją obserwuję...
Nam, ludziom, dni mijają w pędzie. Co jutro na obiad? Szybki rzut oka do lodówki i wybory. Może łazanki z kapustą, może duszona ryba, a może zupa ogórkowa. Kran w łazience zaczął kapać, trzeba zadzwonić po pana Tadzia. Skończyło się wino, lecimy więc do najbliższego marketu, bo wieczorem przyjdą goście, szykuje się noc ze śpiewami. Czas biegnie, dni i noce mijają, jak w kalejdoskopie. A w schronisku?
Co dziś na obiad? Sucha karma w misce, ta sama, która była wczoraj, dwa dni temu i pół roku temu. Obok miska z wodą. Chwieje się drapak. Do kogo zadzwonić? Kto to jest pan Tadziu i czy on, oprócz kranów, naprawia też drapaki? Plany na wieczór? Już o 17.00 robi się ciemno, trzeba poszukać sobie bezpiecznego kąta w kociarni i postarać się dotrwać do zimnego poranka.
Widzę Moli wpatrzoną w ścianę kociarni. Obserwuje mrówkę wspinającą się po murze. Skąd przyszłaś, mrówko? Co widziałaś? Czy świat jest naprawdę tak piękny, jak ten w wieczornych opowieściach innych kotów? Gdzieś tam, za górami, za lasami, są podobno ciepłe domy, a w nich miseczka jest zawsze pełna, a na kanapie siedzi człowiek, który wyciąga rękę, żeby pogłaskać za uszkiem. Opowiadaj, mrówko, opowiadaj. O życiu, o cieple, o domu. Opowiadaj!
I uwaga! Moli nie łapie myszy. To kwestia przekonań. Jeśli planujesz zatrudnić kota do łapania myszy w stodole, to Moli nie jest dla ciebie. Moli przyprowadzi ci do stodoły klan myszy z sąsiedniej wioski i każe im mówić do siebie "mamo".
Kontakt do wolontariuszki: 69*******64
Moli ma około 6 lat, jest wykastrowana i zaszczepiona (K-341, gm. Skoki) Przebywa w schronisku Cywil w Rybowie (województwo wielkopolskie, 75 km od Poznania, 50 km od Piły).
Wpatrzona, jak zaczarowana w ściany schroniska, Moli. Dni wypełnione szukaniem w tych murach znaku życia, bo przecież gdzieś jest życie. Gdzieś, za tymi murami jest życie...
W schroniskowej kociarni poznałam różne koty. Każdy z nich inaczej radzi sobie z trudami życia w schronisku. Są takie, które przyklejają się do człowieka, jak dzieci w bidulu, prosząc o uwagę. Wdrapują się na kolana i przytulają, prosząc: zabierz mnie ze sobą. Są też koty z początku nieufne, ale przy odrobinie cierpliwości i one uczą się, że dotyk jest dobry, a człowiek może dać chwilę wytchnienia od schroniskowej monotonii i samotności. Ale są i takie koty, które kompletnie nie potrafią się odnaleźć.
Sprawdziłam, pierwsze zdjęcia Moli zrobiłam na początku marca tego roku. Od tego czasu, postów adopcyjnych doczekały się nawet koty, które trafiły do kociarni dużo później. Ale nie ona. Dlaczego? Bo Moli robi wszystko, żeby być niewidzialną. Chowa się. Długo uciekała przede mną i każda próba zbliżenia się, kończyła się niepowodzeniem. Moli ma swoje ulubione miejsce w kociarni. To róg woliery. Wciska się w kąt i nie, nie obserwuje kociarnianego życia. Moli siada tyłem do świata, wbija wzrok w beton i zamiera. Bo wtedy jest szansa, że nikt jej nie zauważy. Że świat da jej spokój i pozwoli drętwieć w samotności.
Żeby nie było, że nie ma żadnej nadziei, jest, malutka. Moli pozwala mi podejść, jeśli jestem ostrożna, nie robię gwałtownych ruchów i jeśli w pobliżu nie ma innego kota, ani człowieka. I choć kotka wciąż kuli się pod moim dotykiem, to mogę ją pogłaskać po główce. Moli uczy mnie cierpliwości, wiem, że nie mogę naciskać, że to ona wyznacza tempo. Nie ucieka już przede mną, więc czasem po prostu siedzę na schodkach kociarni i ją obserwuję...
Nam, ludziom, dni mijają w pędzie. Co jutro na obiad? Szybki rzut oka do lodówki i wybory. Może łazanki z kapustą, może duszona ryba, a może zupa ogórkowa. Kran w łazience zaczął kapać, trzeba zadzwonić po pana Tadzia. Skończyło się wino, lecimy więc do najbliższego marketu, bo wieczorem przyjdą goście, szykuje się noc ze śpiewami. Czas biegnie, dni i noce mijają, jak w kalejdoskopie. A w schronisku?
Co dziś na obiad? Sucha karma w misce, ta sama, która była wczoraj, dwa dni temu i pół roku temu. Obok miska z wodą. Chwieje się drapak. Do kogo zadzwonić? Kto to jest pan Tadziu i czy on, oprócz kranów, naprawia też drapaki? Plany na wieczór? Już o 17.00 robi się ciemno, trzeba poszukać sobie bezpiecznego kąta w kociarni i postarać się dotrwać do zimnego poranka.
Widzę Moli wpatrzoną w ścianę kociarni. Obserwuje mrówkę wspinającą się po murze. Skąd przyszłaś, mrówko? Co widziałaś? Czy świat jest naprawdę tak piękny, jak ten w wieczornych opowieściach innych kotów? Gdzieś tam, za górami, za lasami, są podobno ciepłe domy, a w nich miseczka jest zawsze pełna, a na kanapie siedzi człowiek, który wyciąga rękę, żeby pogłaskać za uszkiem. Opowiadaj, mrówko, opowiadaj. O życiu, o cieple, o domu. Opowiadaj!
I uwaga! Moli nie łapie myszy. To kwestia przekonań. Jeśli planujesz zatrudnić kota do łapania myszy w stodole, to Moli nie jest dla ciebie. Moli przyprowadzi ci do stodoły klan myszy z sąsiedniej wioski i każe im mówić do siebie "mamo".
Kontakt do wolontariuszki: 69*******64
Moli ma około 6 lat, jest wykastrowana i zaszczepiona (K-341, gm. Skoki) Przebywa w schronisku Cywil w Rybowie (województwo wielkopolskie, 75 km od Poznania, 50 km od Piły).
ID: 1038871003
xxx xxx xxx
Dodane 20 listopada 2025
Moli - zielonooka burasia
Za darmo
Lokalizacja