Od autora

Tytuł i arcybarwny konterfekt autora na okładce (trafiony zresztą co do joty! tak właśnie wygląda i tak się nosi) dają dostateczne świadectwo o charakterze tej książki: że nie jest ona nowym, kolejnym zbiorem wierszy "lirycznych", jak je literacka terminologia nazywa, wierszy, których od Czyhania na Boga do Treści gorejącej było dotychczas osiem tomików.

Jarmark rymów zawiera wybór utworów z innego ducha i w innym klimacie poetyckim poczętych, a na przestrzeni dwudziestu lat pisanych. Trudno oczywiście o całkiem ścisłą granicę pomiędzy tym a tamtym rodzajem, są na pewno w dawnych to- mach wiersze, które by raczej do tego zbioru wejść mogły, są też i tutaj nieliczne utwory, dla których znalazłoby się w poprzednich książkach miejsce. Przeważają tu na ogół rzeczy satyryczne (znów chwiejny i rozciągły termin!), często z przebrzmiałą nutą aktualności związane, niekiedy zaś z dłuższym i trwalszym zasięgiem. Parę z nich, ale nie więcej niż palców u ręki, mówiono lub śpiewano niegdyś na estradach teatrzyków warszawskich. Zaznaczam to dlatego, aby wyraźnie podkreślić, że nie znajdzie tu czytelnik ani tzw. „numerów kabaretowych", ani tekstów Szopek Pikadora i "Cyrulika Warszawskiego", których wspólnie z przyjaciółmi dużo się napisało.

Zamyka książkę kilka felietonów i humoresek prozą pisanych.

J. T.