Kocurek do domu wyłącznie niewychodzącego i z umową adopcyjną. :-)
Był sobie zwyczajny, kwietniowy dzień. Słoneczny choć chłodny... Tego dnia koło Biedronki siedział sobie kot, ale za każdym razem kiedy widział człowieka, podchodził do niego ocierając się i szukając akceptacji i czułości. To nie był dziki kot, urodzony i wychowany na dworze, wśród krzewów i traw, pośród zapachów kwiatów i ziemi. To był kot, który mieszkał w domu, który znał ciepło płynące od człowieka i grzejników, znał poduszki, koce i poczucie bezpieczeństwa, znał domowe zapachy a zewnętrzny świat znał tylko z okna. Niestety, najprawdopodobniej któregoś dnia ten człowiek odszedł a kot wylądował na ulicy. Ktoś, kto to zrobił, nie znał kotów i nie wiedział, że w ten sposób kot stał się bezdomnym, nieszczęśliwym włóczęgą. Na szczęście pewna wrażliwa osoba o imieniu Irena zobaczyła go i dała mi o nim znać a potem druga osoba o imieniu Tomasz pomogła mi go złapać. Nie było to trudne, bo kot, który dostał imię Biniu, tulił się do nóg a potem do rąk. Bardzo mu tego brakowało i od razu było widać, że to kot poduszkowy, domowy. I w taki sposób ten zwyczajny, wiosenny dzień stał się dniem wyjątkowym dla tego pięknego kocurka. I rzeczywiście - Biniu to kot niebywale łagodny, pogodny i radosny, bardzo towarzyski wobec ludzi. Kocha ich i kocha być głaskanym. Niestety, kiedy nasz Binu nabrał sił i energii okazało się, że to silny koci macho! I raczej nie powinien mieszkać z innymi kotami. ;-) Nasz koci kawaler idealnie też chodzi na smyczy, zupełnie jakby robił to całe życie. :-)
Biniu ma około 5 lat, jest zdrowy, odrobaczony i wykastrowany. Ma też już założoną książeczkę zdrowia a przed nami jeszcze tylko szczepienia. :-) I teraz tylko czeka na swoich nowych, kochających opiekunów, którzy zapewnią mu poczucie bezpieczeństwa, ciepły dom, miłość i czułą opiekę a także dobre jedzonko. ;-)